Dzisiaj przeniesiemy się do czasów kiedy w wiślanym krajobrazie zaczęły pojawiać się niezwykłe, wzbudzające podziw i sensację jednostki pływające zwane przez ówczesnych paropływami. Był to początek nowego rozdziału w dziejach naszej rzeki - epoki wiślanej turystyki. Całość jest o tyle ciekawa, że wiąże się ściśle z naszym regionem.
Pierwsze próby wprowadzenia statków parowych na Wisłę były podejmowane przez polskich przedsiębiorców już na początku XIX wieku. Sprowadzono wtedy kilka jednostek z Anglii oraz Francji. Przedsięwzięcie okazało się jednak niezwykle trudnym do zrealizowania. Wisła jako rzeka nieuregulowana, obfitująca w piaszczyste łachy i mielizny stwarzała bardzo trudne warunki do żeglugi. Zadania nie ułatwiał również fakt, że sprowadzone jednostki były projektowane w dużej mierze na wzór morski, co sprawiało, że cechowały się dużym zanurzeniem. Późniejszy wybuch powstania listopadowego przerwał realizację wszelkich planów i zahamował na pewien czas rozwój żeglugi parowej na Wiśle.
Przełom nastąpił w 1848 roku, kiedy została utworzona Spółka Żeglugi Parowej, na czele której stanął majętny ziemianin, hrabia Andrzej Zamoyski. Udało się w ten sposób zorganizować przedsiębiorstwo żeglugowe, które pod różnymi nazwami przetrwało do 1871 roku. Zamoyski zdecydował, że statki będą budowane na miejscu - w kraju, w związku z czym pobudował w warszawskim Solcu "Warsztaty Żeglugi Parowej".
"Warsztaty Żeglugi Parowej" Zamoyskiego |
W zakładach tych powstały dwa bliźniacze parostatki, które stały się jednostkami flagowymi spółki i zapoczątkowały świetlany okres żeglugi pasażerskiej na Wiśle. Nazwano je "Płock" oraz "Włocławek" i zwodowano kolejno w 1852 i 1853 roku. Paropływy te - bo tak nazywano wówczas statki parowe - wzbudzały ogólny podziw i sensację. Ich wygląd, dane techniczne, pierwsze rejsy oraz uroczyste chrzty były szeroko komentowane w ówczesnej prasie. W odróżnieniu od poprzednich wiślanych parowców były od początku zaprojektowane jako jednostki typowo pasażerskie. Od strony wizualnej zachwycał przede wszystkim ich bardzo bogaty i elegancki wystrój, szczególnie w przedziale pierwszej klasy, czyniący z nich niemal pływające salony. Dziennik Warszawski z 1853 roku w obszernym artykule tak opisuje wygląd statków:
Sylwetka oraz rozmieszczenie pomieszczeń na paropływie "Włocławek" |
Pokład pierwszej klasy na rysunku X. Pillatiego z 1875 roku (najprawdopodobniej ukazuje statek "Płock") |
Salon pierwszej klasy - X. Pillati, 1876r. |
Po zwodowaniu, zanim statki rozpoczęły regularne kursowanie, każdy z nich wziął udział w ceremonii chrztu, która rozpoczynała się uroczystym rejsem do miasta, którego imię nosiła dana jednostka. Po dotarciu do celu, w obecności licznie zebranych mieszkańców odbywał się chrzest, a potem miała miejsce wielka biesiada. Jesteście ciekawi jak to dokładnie wyglądało? Powiem tak - mamy ogromne szczęście! Uczestnikiem ceremonii był Karol Kucz, który w swoich pamiętnikach pozostawił obszerny opis rejsu i świętowania we Włocławku (właściwy fragment zaczyna się od strony 310 według oryginalnej numeracji drukowanej). Jest to bardzo barwna i ciekawa relacja, a przede wszystkim niepodważalny dowód na to jak bardzo gościnni i towarzyscy byli dawni włocławianie!
Całość dostępna jest pod tym linkiem: LINK
Chrzest paropływu nr 9 "Włocławek" we Włocławku - rysunek Wojciecha Gersona |
Po odbytym chrzcie statki zaczęły regularnie kursować na linii Warszawa-Ciechocinek. Taka, a nie inna trasa została wybrana z powodu dużej w tym czasie popularności ciechocińskiego uzdrowiska wśród mieszkańców Warszawy. Paropływy odbywały sześć rejsów w tygodniu (nie kursowały w niedzielę). Z Warszawy odpływały o godzinie 6 rano, po czym około 16 były we Włocławku, około 17:30 docierały do Ciechocinka, tam zostawiwszy pasażerów i zabrawszy nowych zawracały i zostawały na noc we Włocławku. Następnego dnia wyruszały o godzinie 4 rano i około 20 docierały do Warszawy. Opłata wynosiła 12 kopiejek (klasa II) lub 18 kopiejek (klasa I) za milę, co uważane było wtedy za bardzo przystępną cenę.
Paropływ "Włocławek" w trakcie rejsu do Ciechocinka (fragment ryciny M. Fajansa) |
Z racji braku miejscowych specjalistów początkowo kapitanami, mechanikami i maszynistami na statkach byli obcokrajowcy - przede wszystkim Francuzi. Obok załogi na statku zatrudniano również orkiestrę.
Pomimo bardziej przystosowanej do żeglugi rzecznej konstrukcji i mniejszego zanurzenia Wisła nadal sprawiała paropływom ogromne trudności nawigacyjne. Bardzo często zdarzały się przypadki utknięcia na mieliźnie, co niejednokrotnie skazywało pasażerów na długie, nieprzyjemne oczekiwanie na pomoc innej jednostki. Przypadek taki opisała w 1861 roku w swej relacji z rejsu bliźniaczym "Płockiem" poetka Deotyma - poniżej fragmenty.
Pomimo bardziej przystosowanej do żeglugi rzecznej konstrukcji i mniejszego zanurzenia Wisła nadal sprawiała paropływom ogromne trudności nawigacyjne. Bardzo często zdarzały się przypadki utknięcia na mieliźnie, co niejednokrotnie skazywało pasażerów na długie, nieprzyjemne oczekiwanie na pomoc innej jednostki. Przypadek taki opisała w 1861 roku w swej relacji z rejsu bliźniaczym "Płockiem" poetka Deotyma - poniżej fragmenty.
W miejscowościach do których przybijały statki Zamoyskiego spółka pobudowała drewniane pływające przystanie zwane z francuska "embarkaderami".
Embarkader Zamoyskiego we Włocławku |
Restauracja na paropływach była zorganizowana na zasadzie dzierżawienia pomieszczenia kuchennego przez spółkę zewnętrznym wykonawcom. Personel najprawdopodobniej składał się z dwóch kucharzy i dwóch pomocników-kelnerów. Kuchnia znajdowała się pod pokładem w przedniej części statku, co powodowało trudności przy obsłudze pasażerów zlokalizowanej na rufie pierwszej klasy. Aby dostarczyć dania do tamtejszej jadalni kelnerzy musieli wędrować przez cały pokład jednostki.
Po upadku powstania styczniowego władze carskie wydały szereg zarządzeń, które znacznie utrudniały żeglugę po Wiśle. Rejsy statków wymagały każdorazowego zdobycia specjalnego pozwolenia od policji, a pasażerów chcących udać się w podróż paropływem czekało mnóstwo formalności. Wydalony został również z Królestwa Andrzej Zamoyski, co przesądziło o losach spółki. W 1871 roku przedsiębiorstwo rozwiązano, a parowce zostały wystawione na licytację. Część z nich, wraz z "Płockiem" została wykupiona przez nowo powstałe przedsiębiorstwo Maurycego Fajansa i dalej pływała po Wiśle. Niestety większość, razem z "Włocławkiem" została kupiona przez Rosjan i wywieziona do Rosji. Tutaj znane losy "Włocławka" urywają się... istnieją pewne przesłanki, że został on zakupiony przez rosyjskich żydów z Polesia.
Pozostaje nam być dumnymi, że jedna z pięknych pionierskich, parowych jednostek pasażerskich na Wiśle nosiła nazwę "Włocławek".
Na pocieszenie dodam jednak, że niedługo potem, bo w 1881 roku na Wiśle pojawił się kolejny parowiec noszący nazwę "Włocławek" należący do włocławskiej spółki braci Ciechanowskich - to już jednak historia na kolejny artykuł...
Parowiec na tle Włocławka |
Bardzo ciekawy tekst i obrazki. Dzięki!
OdpowiedzUsuńDziękuję, pozdrawiam!
Usuń