środa, 10 lutego 2016

Tragiczny wypadek włocławskich wioślarzy w 1906r.


13 sierpnia 1906r.
Przystań Włocławskiego Towarzystwa Wioślarskiego 


       Niebo nad Włocławkiem jest błękitne i bezchmurne. Słońce wspinając się coraz wyżej na nieboskłon przyjemnie przygrzewa. Grupka ludzi krząta się po łagodnie kołyszącej się na wodzie drewnianej przystani przygotowując przycumowaną łódź do wypłynięcia. Są to członkowie Włocławskiego Towarzystwa Wioślarskiego - jednego z pierwszych tego typu towarzystw w Polsce. Jest to instytucja o ekskluzywnym charakterze, której członkami jest większość zacniejszych i wpływowych mieszkańców miasta. Pośród osób obecnych w tym momencie na przystani możemy dostrzec między innymi Karola Szałwińskiego - właściciela cieszącego się dużą renomą we Włocławku zakładu fotograficznego.


Osada wioślarska na tle włocławskiej przystani,   
źródło: http://wtwwloclawek.com.pl



Logo zakładu Szałwińskiego na odwrocie fotografii



       W końcu wioślarze kończą przygotowania i cała siódemka zajmuje miejsca w łodzi. Siedząc każdy dokładnie zapina rzemienne paski unieruchamiające stopy, po czym jednostka nosząca nazwę "Kmicic" odbija od przystani i poruszana siłą wprawionych w wiosłowaniu mięśni mknie w górę rzeki przeciwstawiając się jej prądowi. Warunki są wspaniałe, wszystkim dopisuje humor. Gdy wioślarze docierają w okolice Kulina dostrzegają napływający z przeciwnej strony parostatek zmierzający w ich kierunku. Obie jednostki zbliżają się do siebie coraz bardziej, tak, że załoga łodzi widzi wypisaną na burcie statku nazwę "Kurjer". Sytuacja robi się niebezpieczna, parowiec przepływa zbyt blisko. Kilku wioślarzy podnosi krzyk, po czym gwałtowna fala wywołana przez statek wywraca łódź. Cała siódemka włocławian znika pod wodą. Kompletnie zdezorientowani i oszołomieni mężczyźni walczą z paskami trzymającymi ich stopy próbując się wyswobodzić. Części udaje się to zrobić, ale bardzo głęboka i pełna wirów w tym miejscu rzeka nie pozwala im się wydostać ze swych odmętów. Uratować udaje się tylko dwóm osobom - Przemysławowi Kowalewskiemu i Stanisławowi Wardyńskiemu. Pozostała piątka ginie. Ta jedna z największych wioślarskich tragedii w historii Polski sprawia, że klub, miasto, oraz całe środowisko wioślarskie w kraju okrywają się żałobą. 


Ofiary wypadku:













       Pogrzeb tragicznie zmarłych włocławskich wioślarzy zgromadził kilkaset osób, które odprowadziły ich ciała na cmentarz komunalny. Sam wypadek był szeroko opisywany przez krajową jak i zagraniczną prasę.


Tygodnik Illustrowany 1906r.



Na fotografii widoczny jest Stary Rynek i początek obecnej ul. 3 Maja



Na grobie ofiar tragedii stanął okazały pomnik nad którym opiekę objęło Włocławskie Towarzystwo Wioślarskie.


Poświęcenie pomnika zmarłych tragicznie włocławskich wioślarzy
Źródło: http://wtwwloclawek.com.pl



Pomnik - obecnie
Źródło: http://wtwwloclawek.com.pl


     Postawiono również wtedy metalowy krzyż na wiślanej skarpie na wysokości miejsca katastrofy. Przetrwał on w tamtym miejscu do czasu wybudowania włocławskiej tamy, kiedy w czasie spiętrzania wód zalewu skarpa osunęła się i krzyż wpadł do wody. Kto wie, może po dziś dzień spoczywa gdzieś na dnie Wisły...  Skarpa wraz z krzyżem jest widoczna na filmie z lat 20-tych ukazującego rejs Wisłą ( są widoczne od 0:23 do 0:31 )





Krzyż widać również na fotografii zamieszczonej na stronie Włocławskiego Towarzystwa Wioślarskiego ( 10 rząd od góry, pierwsza z lewej )




 

1 komentarz: