wtorek, 17 grudnia 2013

Wystawa Ziemi Dobrzyńskiej w Lipnie - 1908r.


         Dzisiaj przeniesiemy się o ponad 100 lat w przeszłość. Jest końcówka czerwca roku 1908. Co ciekawego dzieje się wtedy na Ziemi Dobrzyńskiej? Ano dzieje się - w Lipnie organizowana jest wielka wystawa rolniczo-przemysłowa prezentująca osiągnięcia gospodarcze regionu, która wkrótce potem będzie oceniana jako najlepsza w kraju. Będą miały tam miejsce liczne prelekcje i odczyty - jeden z nich będzie wygłaszał Stanisław Wojciechowski, późniejszy prezydent RP.
       Cóż więc... żal byłoby przegapić takie wydarzenie. Przenieśmy się więc tam. A dokonamy tego dzięki relacji zawartej w Tygodniku Illustrowanym, nr.27 z 1908 roku.
( Forma i pisownia zachowane w oryginale ) :



       Ruch, gwarno, rojno w starem Lipnie. Jak świat światem, jak miasto istnieje, ludzie takiego ożywienia nie pamiętają. "Dzień epokowy w dziejach miasta" - jak słusznie zauważył w przemówieniu dr. Zaleski.
        Ciche, miłe, czyste miasteczko tonie w zieleni. I słusznie może sie pochlubić pięknym, wielkim cienistym parkiem, obejmującym przestrzeń dwunastomorgową. Naprzeciwko na dużym pięciomorgowym placu rozłożyła się wystawa towarzystwa okręgowego rolniczego ziemi Dobrzyńskiej ( lipieńskie i rypińskie ).


      Dobrzyniacy mają szczęście. Dni wystawowe są pogodne, a nie upalne. Wesoło mienią się w słońcu różnobarwne flagi i festony, wesoło szeleszczą w powiewach chłodnego wiatru.
      Ale wiatr wyprawia figle. Pędzi tumany kurzu, wywołując biadania pań, których różnobarwne, niby kwiaty, suknie stają się powoli jednostajnie szaremi. 
       Dwudziesty szósty czerwca. Około dwunastej ks. dziekan Gutkowski ze Szpetala kończy uroczyste nabożeństwo w farze. Potem czekamy długo, długo, bo do stacyi kolei, do Włocławka daleko, przeszło trzy mile. Aż wreszcie ukazuje się prezes centralnego Towarzystwa, ks. Seweryn Czetwertyński, z prezesem komitetu wystawy, p. Bronisławem Pruskim z Płomian.
     Wstęga przecięta. Płyną słowa zachęty, otuchy. Proszą nas o pobłażliwość, niepotrzebną, bo wystawa jest dobra, dziękują za przybycie, ks. Czetwertyński podkreśla sprawozdawcze cechy wystaw okręgowych, które razem wzięte, dają obraz całokształtu rolnictwa w kraju, budzą samowiedzę i gotują planową przyszłość. P. Tadeusz Święcki z Radomic, prezes Towarzystwa okręgowego miejscowego, przedstawia nam wystawę, jako księgę rachunkową ziemi Dobrzyńskiej.
    Ruszamy oglądać wystawę. Najczynniejsi na placu: pp. Zygmunt Godlewski z Kłokocka, wiceprezes komitetu, Kazimierz Różycki z Jastrzębia, gospodarz wystawy, Stanisław Tylicki, kierownik działu statystycznego, rejent Dmochowski, skarbnik komitetu, chętnie śpieszą z pomocą i objaśnieniami.
      Wystawa jest imponująca. Te konie rasowe i półrasowe, to piękne bydło różnych odmian rasy holenderskiej, te owce mięsne i wełniste (rambouillety) w zestawieniu z niewielkimi stosunkowo obszarami majątków świadczą o doskonałej glebie, wysokiej i starej kulturze rolnej, o bogactwie okolicy. Słusznie zwracają mi uwagę, że tu uczestniczą gospodarstwa o doniosłości krajowej. Taka dwudziestokilkoletnia obora holenderska p. Bronisława Pruskiego z Płomian. druga, siementalska p. Bronisława Płoskiego z Sokołowa, takie gospodarstwo wzorowe we wszystkich działach jak p. Zdzisława Rutkowskiego ze Szpetala, i inne, to są posterunki rolnicze, znane od lat; pamiętam je jeszcze z dawnych wystaw rolniczych w Warszawie. 
    Zerwanie stosunków handlowych z Niemcami odbiło się na wystawie dwustronnie: przez niedopuszczenie firm niemieckich i przez niezmiernie obfity dział maszyn i narzędzi rolniczych. Stanęły do konkursu firmy warszawskie: Kowalski i Trylski, Alfred Grodzki, Wasilewski, Zawadzki, H. Cegielski z Poznania, Ciron, Prazner, Backer z Czech, Haach, Muhsam i Kochanowicz z Włocławka. Wolski z Lublina i wielu innych.


        Na szczególną uwagę zasługują liczne i przejrzyste tablice działu statystycznego, wykonane doskonale pod kierownictwem p. St. Tylickiego. Ilustrują one rzeczywistość, wspaniałą pod względem kultury rolnej, niesłychanie smutną pod względem oświaty: więc na ziemi Dobrzyńskiej jest 65 proc. ziemi pod uprawą, wiele inwentarza, bo przeciętnie jeden koń przypada na 17,7 morga, krowa na 8,2, owca na 9,1 morga; na ziemi Dobrzyńskiej funkcyonuje zaś 6 Towarzystw kredytowych różnego typu i 17 kółek rolniczych. 
           A oświata? Wśród ludności polskiej przypada jeden nauczyciel na 1843 mieszkańców, a wśród Niemców jeden na 638! Z dzieci w wieku szkolnym jest 55,8 procent analfabetów, a liczba ta w niektórych gminach dochodzi do wprost przerażających rezultatów, w Skrwilnie 90 proc., w Okalewie 84 proc.
        Ten dział wart byłby oddzielnego studyum. Ale i inne są ciekawe. W muzealnym widzimy stare druki i rękopisy, ornaty z pasów i haftów, wykopaliska sprzed wieków, kule kamienne, przybory kościelne; dominuje tu Skępe i kościoły miejscowe. W pawilonie ogrodnictwa i działu kobiecego odznaczają się panie Pląskowska z Głodowa, z córką Eugenią, pani Różycka, dzielna małżonka dzielnego gospodarza wystawy, pani Karnkowska z Oleszna. 

Grupa pań komitetowych wystawy w Lipnie

         Ze względu na szczupłe z konieczności rozmiary mojej notatki - to i wszystko.
          A wady?
       Wystawa jest mało demokratyczna; udział włościan słaby, i rola ich na wystawie zbyt nieznaczna. Dopiero sobota i niedziela odznacza się pod tym względem. Roi się od włościan. To zbiorowa wycieczka kółek rolniczych z całego kraju, przyjmowana serdecznie przez prezesa wydziału miejscowego, zasłużonego działacza ludowego, p. Leona Lissowskiego z Kijaszkowa.
          I działy związane z włościaństwem, przemysł drobny i inne słabe. Dział czysto rolniczy również bardzo słaby, szczególnie w zestawieniu ze wspaniałem wspomnieniem wystawy stacyi Chruszczewskiej na przeszłorocznej wystawie w Ciechanowie. 
        Możnaby również zarzucić to i owo organizacyi. Ale nie szykanujmy komitetu. Dobra wola była zawsze niewątpliwa, a to najważniejsze. 

Komitet wystawy w Lipnie    Fot. Cz. Kulewski

        Na wyjezdnem wręczają nam piekną pamiątkę, ślicznie wykonany album ziemi Dobrzyńskiej, obejmujący 150 dobrze dobranych widoków. Po całej ziemi jeździł i robił zdjęcia bezinteresownie znakomity fotograf amator, Ludomir Dmochowski, któremu za pracę tę należą się wyrazy wielkiego uznania; klisze robił Wierzbicki i S-ka. Cały album jest dziełem niewątpliwie europejskiem, to znaczy, tak porządnie wykonanem, jak rzadko się u nas zdarza.
     I ta ostatnia pamiątka utrwala dobre wrażenie i zapewnia miłe wspomnienie o ziemi Dobrzyńskiej. 
                                                                                                                             L.W. 



Aktualizacja:

Wspomniany w artykule album znajduje się obecnie w zbiorach biblioteki Muzeum Ziemi Kujawskiej i Dobrzyńskiej we Włocławku - zachęcam do odwiedzenia i obejrzenia.

1 komentarz: