wtorek, 3 grudnia 2013

Kępy wiślane - ciąg dalszy

         Czas zakończyć pobyt na wyspie Rachcin i ruszać w dalszą drogę. Unosimy się mocą naszej wyobraźni ponad korony najwyższych drzew i lecimy w górę rzeki. Lot taki byłby przeuroczy wiosną, gdy cała przyroda lasów łęgowych i kęp budzi się do życia, a promienie słoneczne oświetlają cały świat i odbijają się od Wisły tworząc piękne refleksy światła. Niestety do wiosny jeszcze daleko, a my mamy teraz późną jesień. Nie znaczy to jednak, że nasza podróż nie może być klimatyczna i nastrojowa.


Wyobraźmy sobie, że jest wieczór, światło księżyca odbija się od tafli wody, a w oddali lśnią światła Włocławka, do którego się zbliżamy. Choć jest dosyć chłodno, nas to nie dotyczy - dla mrozu w takich snach nie ma miejsca. 


Do pełni szczęścia brakuje jedynie odpowiedniej oprawy muzycznej. Oto i ona:



A oto i Włocławek...most...bulwary...katedra...pięknie oświetlone, czarujące swym światłem przepływającą wodę. Przefruwamy pod mostem.

Foto: Artur Malinowski ,  http://www.flickr.com/photos/am1974/

Tuż za mostem, po lewej stronie widzimy wyspę - to Kępa Włocławska.




       Cennych informacji na jej temat dostarczył mi jeden z czytelników bloga: "Do ok. 1957-58 r. na tej wysokości rzeki były dwie wyspy. Ta, wtedy mniejsza, oraz druga, o cechach łachy, położonej na środku nurtu bliżej bulwarów. Łacha ta była utrudnieniem dla manewrujących w obszarze przystani statków. Wobec czego została usunięta przez pogłębiarki, a urobek zasilił odnurtowy brzeg wyspy prawej".    

Obecną kępę od lądu oddziela odnoga, która kilka lat temu była pogłębiana. Jest to prawdziwy raj dla wielu rzadkich gatunków ptaków wodnych. Ze względu na jej przyrodnicze bogactwo, być może wkrótce zostanie włączona do pobliskiego rezerwatu Kulin.

Śmiało, wylądujmy na chwilę na tej kępie. Gdy nasze stopy dotykają piasku zaczyna dziać się coś dziwnego. Niezbadana siła cofa nas w czasie o prawie 100 lat. Jest rok 1920 - noc. Obok nas, w pobliskich zaroślach przy brzegu skrywa się grupa ludzi. Przejęci strachem, przemoczeni, w poszarpanych mundurach wojskowych, nie do końca jeszcze otrząśnięci z całego dramatu, który rozegrał się tego dnia.  Jest 16 sierpnia - bolszewicy, którzy atakują Włocławek, około południa przerwali polskie linie obrony w lasach szpetalskich. Ich kawaleria wdarła się na tyły naszych pozycji i zaatakowała polskie oddziały, które w większości poszły w rozsypkę. Rozpoczęła się bezładna ucieczka do mostu, która przerodziła się w krwawą jatkę. Wielu poległo, wielu dostało się do niewoli, niektórym udało się przedostać do miasta.  Niektórzy nie zdążyli dostać się do mostu i czekali gdzieś w ukryciu mając nadzieję, że uda im się ujść z życiem. Miasto zostało ocalone dzięki podpaleniu mostu. Bolszewicy nie mogąc się przeprawić na drugi brzeg, pozostali na wzgórzach szpetalskich, gdzie ustawili swoją artylerię i rozpoczęli ostrzał miasta. Grupce żołnierzy, którą wcześniej poznaliśmy udało się skryć na wyspie. Przeczekali tutaj do zapadnięcia zmroku, a teraz chcą przepłynąć wpław do miasta. Ściągają ubrania, powoli zanurzają się w wodzie i zaczynają płynąć. Prąd znosi ich w stronę mostu, co grozi im byciem dostrzeżonym przez bolszewików. Udaje im się jednak szczęśliwie dopłynąć do brzegu. Wychodząc wzbudzają początkowo pewną konsternację mieszkańców, którzy biorą ich za jakiś rosyjski zwiad, jednak sytuacja po chwili wyjaśnia się i nasi bohaterowie są już bezpieczni.

Foto: Artur Malinowski ,  http://www.flickr.com/photos/am1974/

     Pora byśmy i my opuścili kępę i udali się dalej. Zostawiamy za sobą Włocławek i zbliżamy się do Dobrzynia nad Wisłą. Przed nami wyrastają kolejne kępy wiślane. Jest ich tu całkiem sporo, niektóre są nawet zamieszkane. Gdy tak im się przyglądamy nagle zaczyna dziać się coś dziwnego - zaczyna podnosić się poziom wody. Wisła rozlewa się coraz szerzej i szerzej, a wyspy kurczą się i ostatecznie znikają w ciemnych odmętach nocnej rzeki. Po chwili sprawa staje się oczywista - z lat 20-tych w których do tej pory przebywaliśmy, powróciliśmy do czasów współczesnych. Ogromna połać wszechobecnej wody to nic innego jak Zalew włocławski. Próżno nam więc będzie szukać tutaj jakichś kęp - wszystkie są obecnie pod wodą. Najbliższą znajdziemy dopiero przed Płockiem. Wychodzi więc na to, że tutaj - nad zalewem nasza wędrówka dobiegnie końca.

    Pozostaje zadać sobie pytanie: czy te zatopione kępy były w jakiś sposób ciekawe, wyjątkowe, tak że warto nadal o nich pamiętać? Myślę, że tak - zdecydowanie tak. Weźmy na przykład taką wyspę Główina w okolicach Dobrzynia . Była ona zamieszkała. W czasie wojny partyzanci z AK pobudowali tam dwa bunkry. Były to konstrukcje podziemne z doskonale zamaskowanymi wejściami znajdującymi się w przybrzeżnych zaroślach. Służyły one jako kryjówka dla ściganych przez Niemców polskich żołnierzy. W środku znajdowało się radio i maszyna do pisania. Hitlerowcy wiele razy dokładnie przeszukiwali wyspę, podejrzewając istnienie na niej owych kryjówek, jednak nigdy ich nie odnaleźli. 

     Cóż...teraz to wszystko znajduje się pod wodą, tak jak i wiele gospodarstw po obu brzegach Wisły, które znalazły się w obszarze zalewu. Taka jest jednak niestety cena wybudowania tamy.



6 komentarzy:

  1. Bardzo dobry tekst, ale korzystał Pan chyba tylko z jednej z gazet z 1908 roku, która opisywała tę wystawę. Ja pisałam o tej wystawie nieco wcześniej w tygodniku parafialnym "Antoni", który wychodzi przy parafii w Lipnie. Drukowany był w dwóch częściach, bo zbyt długi był tekst do jednego numeru.
    Proszę poprawić imię Dmochowskiego - prawidłowe to Lubomir. Ten album Dmochowskiego z 1908 roku jest w muzeum etnograficznym we Włocławku.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam serdecznie i dziękuję za odwiedzenie mojego bloga.
      Rzeczywiście - korzystałem jedynie z jednego artykułu. Trafiłem na niego przypadkowo, jednak na tyle mnie zaciekawił, że postanowiłem umieścić go na blogu.
      Jeśli chodzi o imię Dmochowskiego, cóż - jestem pewien, że ma Pani rację jednak nie mogę tego zmienić, ponieważ w owym artykule jest Ludomir a ja przytaczam go bezpośrednio. ( Pan redaktor zapewne się pomylił )
      Strasznie chciałbym obejrzeć ten album - czy jest on udostępniany do jakiegoś wglądu w muzeum?

      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Masz chłopie pisane 6+ :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niesamowity tekst... Bardzo realnie opisujesz. Masz ogromny talent. Nic, tylko go rozwijać. Będę tu z pewnością zaglądała częściej. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dot. akapitu pod zdjęciem lotniczym Włocławka nt. wyspy przed mostem.
    Otóż, owo :"...stała się większa i przylgnęła do prawego brzegu wyspy." ma swoją historię. Do ok. 1957-58 r. na tej wysokości rzeki były dwie wyspy. Ta, wtedy mniejsza, oraz druga, o cechach łachy, położonej na środku nurtu bliżej bulwarów. Łacha ta była utrudnieniem dla manewrujących w obszarze przystani statków. Wobec czego została usunięta przez pogłębiarki a urobek zasilił odnurtowy brzeg wyspy prawej. Dobrze to ilustruje zdjęcie zamieszczone na stronie "Dawny Włocławek" (zdjęcia: odcinek 7) http://www.dawnywloclawek.pl/.
    (Lata liceum spędziłem intensywnie żeglując po włocławskiej Wiśle.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za te cenne informacje. Uzupełniłem nimi tekst. Pozdrawiam!

      Usuń