piątek, 24 lutego 2017

Niepospolici z regionu - ks. Ignacy Charszewski


       Tym razem pragnę wam przybliżyć sylwetkę bardzo ciekawej oraz niejednoznacznej postaci z naszych okolic. Kapłan, patriota, społecznik, literat, tłumacz, publicysta publikujący w wielu ogólnokrajowych czasopismach, a także... zagorzały antysemita. Dziś będziemy mieli okazję bliżej przyjrzeć się osobie księdza Ignacego Charszewskiego, proboszcza parafii Szpetal Górny w latach 1912-1932.

ks. Ignacy Charszewski


       Ignacy Charszewski przyszedł na świat 22 czerwca 1869 roku w Kole. Był najstarszym z ośmiorga dzieci zubożałej rodziny ziemiańskiej. W 1887 roku jego ojciec, Franciszek Charszewski, za oszczędności kupił majątek Kiełtyki w powiecie płockim. Ignacy w dzieciństwie uczył się języka francuskiego i niemieckiego oraz pobierał lekcje gry na fortepianie. Uczęszczał do szkoły pana Biernackiego w Płocku oraz ukończył tamtejsze gimnazjum klasyczne. Już od najmłodszych lat fascynowała go proza Sienkiewicza, Kraszewskiego, Orzeszkowej oraz poezja Mickiewicza i Słowackiego. Ilość czasu, jaką spędzał przy ukochanych książkach spowodowała, że opuścił się w nauce i zmuszony był powtarzać trzecią klasę gimnazjum.


Emilia z Czermińskich Charszewska - matka ks. Charszewskiego


        W 1886 roku Ignacy wstąpił do Seminarium Duchownego w Płocku, które ukończył w roku 1892. Jeszcze przed przyjęciem święceń zdecydował się na studia w Rzymsko-katolickiej Akademii Duchownej w Petersburgu, jednak zrezygnował z nich po roku. W 1894 roku Ignacy przyjął święcenia kapłańskie i został wikariuszem w Wyszogrodzie.



Ks. Charszewski jako młody kapłan



 Następnie pełnił posługę duszpasterską w Pułtusku, Płocku i Warszawie, aby w 1902 roku zostać rektorem kościoła w Żurominie. Stał się dobrym przyjacielem miejscowych ludzi oraz zajął się badaniem lokalnej historii i opisywaniem jej. Efektem było wydanie niewielkiej monografii pt. "Kościół i obraz cudowny Matki Boskiej w Żurominie", a także różne artykuły poświęcone miasteczku, które publikował pod pseudonimem "Żurominiak" w gazecie "Echa Płockie i Łomżyńskie"

 Link do książki "Kościół i obraz cudowny Matki Boskiej w Żurominie" dostępnej w wersji cyfrowej:

LINK


W 1905 roku księdza Charszewskiego odwiedził korespondent gazety "Echa płockie" i swoją relację z wizyty zamieścił na łamach czasopisma:

„Do Żuromina zajechałem już w noc ciemną. Proszę wyobrazić sobie moje zdumienie, gdy w przebłyskach jaśniejszych, gdzie światło padał o z okna, ujrzałem jakieś wielkie wody, o czem zresztą przekonałem się wkrótce z chlupania tej wody pod kopytami końskiemi. (…) zajechałem do rektora kościoła po-klasztornego ks. Ignacego Charszewskiego, znanego dobrze czytelnikom z artykułów w różnych czasopismach, pomieszczanych, pomiędzy innemi i w Echach, i z kilku wydawnictw w postaci książek i książeczek.

W tych murach klasztornych o suficie sklepionym żyje i przebywa ks. rektor, jako pasterz duchowny żurominiaków, z któremi nawet podobno zżył się nieco (…) Księdza rektora zastałem przy stole, na którym rozłożone były pisma. Czerpał z nich w tej chwili wiadomości polityczne i niepolityczne i komentował je zapewne w swej myśli w tej ciszy klasztornej, dokąd odgłosy życia szerokiego świata dochodzą właśnie przez gazety (…)

A gdym położył się na spoczynek w jednej z cel klasztornych, to przy plusku deszczu myślałem o tych braciach zakonnych, którzy tu przebywali, o tem wszystkim co robić tu mogli (była nawet słynna szkoła żuromińska utrzymywana przez zakonników) i o tym młodym księdzu Ignacym, którego żałowałem(…)
Ale nazajutrz przekonałem się, że moje wywody nocne były błędne, że niepotrzebnie żałowałem księdza rektora. Przekonałem się, jakim pożytecznym może być osobnik w każdej doli i w każdej okoliczności, jeżeli tylko ma dobrą wolę. Ks. rektor nie tylko jest pasterzem duchownym, jest jednocześnie nauczycielem, dobrym doradcą w życiu praktycznem, a przedewszystkiem dobrym przykładem dla swego otoczenia.

Estetyka, zmysł porządku księdza nie mogły znieść tego zaniedbania i wprost niechlujstwa, jakie panowało naokoło kościoła i budynków poklasztornych. Więc wziął się ten książkowiec do uporządkowania otoczenia kościoła i mieszkania swego. Błoto usunął, częścią porobił trawniki, częścią wybrukował tam, gdzie było tego potrzeba, usypał żwirem porządne ścieżki, dawniej zawsze błotniste. Zagrodził trawniki kamieniami na biało umalowanemi, pozasadzał naokoło domu krzewy, jednym słowem zrobił porządek możliwy. Nie wspominam nic o robotach w samym kościele, jakie przeprowadził.
A robił to wszystko nie tylko dla siebie, dla własnego poczucia estetycznego, ale z myślą dla innych, dla swych żurominiaków, aby pojęli, że z błotnisk, kałuż można zrobić przyjemne otoczenie. I może niejeden gospodarz żuromiński poszedł za tym przykładem. A może i gmina żuromińska zawstydziła się nieco, ze ksiądz zrobił tak dużo i natchnęła się dobrą myślą, aby (…) rynek doprowadzić do porządku. rynek zadrukowują corocznie częściami i jest nadzieja, że za lat kilka cały nabity będzie brukowcem, a wówczas zniknie owa wielka kałuża na środku rynku z brudną, cuchnącą wodą i zniknie wówczas podanie o zatopionym wozie z koniem. Tak, ksiądz Ignacy, który wciąż wstydzi żurominiaków owem podaniem, stanowczo był potrzebny w Żurominie, jako dobry nauczyciel i przewodnik.”



W 1905 roku ksiądz Charszewski opuścił Żuromin i został proboszczem w Trzepowie koło Płocka, gdzie przebywał do 1912r. W tym roku zawitał do naszej "Małej Ojczyzny", gdzie objął parafię Szpetal Górny, której proboszczem miał pozostać przez kolejne 20 lat.

"Słowo" 1912r.


       Jakim człowiekiem był ksiądz Charszewski? Cóż... jego największą miłością była literatura, a wielkim skrytym marzeniem - zostanie sławnym literatem. Jego przełożeni często żalili się, że choć ks. Charszewski może służyć innym za wzór moralności oraz cnotliwego i przykładnego życia kapłańskiego, to jednak duszpasterz z niego marny, ponieważ o wiele bardziej woli spędzać czas pośród swoich książek, pracując nad rozmaitymi tekstami, niż pośród swoich wiernych. Charszewski był niezwykle płodnym pisarzem, publicystą oraz polemistą. Napisał kilka książek oraz setki artykułów publikowanych w rozmaitych czasopismach, zarówno katolickich, jak i świeckich. Był osobą rozpoznawalną w ogólnokrajowym środowisku literackim, publicystycznym. Dokonywał również przekładów dzieł z obcych języków oraz tworzył wiersze. Specjalizował się w tematyce filozofii, teologii,  socjologii i literatury.

W swych dziennikach, których spisywanie rozpoczął w 1889 roku ks. Charszewski napisał m. in. :

"Gdybym był takim Kraszewskim albo Szekspirem etc...  nie potrzebowałbym pisać swego pamiętnika - wyręczyliby mnie w tym literaci śledząc każdy krok mój. Dopóki się nie dorobię sławy nie lada, będę kontynuował wciąż te pamiętniki! Gdy sława nadejdzie - pisanie pamiętników będzie pracą zbyt lichą, na którą szkoda czasu i atłasu. Pamiętnikiem moim byłyby prace literackie. Tymczasem jednak, pisanie pamiętników nie będzie dla mnie chyba bez korzyści. Diariusz ten będzie zawierał: stan pogody dnia każdego i wiadomości, zarówno jak czynności tyczące się mnie bezpośrednio lub mnie obchodzące. Będę to kopiował listy, które napiszę, będę notował sprawy bieżące seminaryjskie i płockie".

Ks. Charszewski prowadził swoje dzienniki przez wiele następnych lat swojego życia. Ostatni zapis pochodzi z 3 kwietnia 1938 roku.

W 1904 roku ks. Charszewski wyruszył w swoją pierwszą zagraniczną podróż. Odwiedził wtedy Austro-Węgry, Niemcy, Francję, Belgię, Szwajcarię oraz Włochy. Przed wyjazdem w swoim dzienniku zanotował:

"Wczoraj przez cały dzień i noc (poza nabożeństwem) jeździłem oczami po mapach krajów europejskich, odszukując miejscowości, przez które wytknął mi brat Zygmunt marszrutę. Przekonywałem się coraz dokładniej, że za mało będzie 6 tygodni na jej wykonanie, jednak opanowuje mnie chciwość, żeby zwiedzić jak najwięcej. Ale muszę chciwość tę opanować, żeby, nabywszy rundrajzę zbyt bogatą, nie zmarnował jej w części. Lepiej zwiedzić mniej, a dokładnie, niż liznąć wszystkiego dużo, zwłaszcza, że ja "lizać" nie lubię, ale muszę wszelkie wrażenia przetrawić sumiennie".

Od razu śpieszę z wyjaśnieniami, że "rundrajza" to taki jakby zestaw biletów na całą podróż.

Ks. Charszewski na bieżąco spisywał wrażenia ze swej podróży, w wyniku czego powstał tekst zatytułowany "1000 mil w przelocie przez Europę", którym autor bardzo chciał się podzielić z czytelnikami czasopisma "Słowo". Niestety w redakcji czasopisma spotkało go rozczarowanie. Tekst odrzucono, argumentując to brakiem zainteresowania wśród czytelników podróżami po Europie - o wiele bardziej w cenie były wtedy relacje z bardziej egzotycznych destynacji.


Pierwsza strona rękopisu "1000 mil w przelocie przez Europę"

       
       Ks. Charszewski już na samych początkach swego kapłaństwa miał wątpliwości co do słuszności obranej drogi. Będąc w Seminarium rozmyślał nad jego porzuceniem, marząc o karierze literata. Innym powodem jego wahań mogła być też miłość do kobiety. Nie chodzi tutaj jednak o jakieś romanse czy inne zbereźne rzeczy. Po prostu jako człowiek bardzo wrażliwy był również wrażliwy na kobiece piękno. Z jego dzienników prowadzonych już w okresie kapłaństwa można wywnioskować, że był człowiekiem pragnącym kontaktów towarzyskich z płcią piękną. Nie były to tęsknoty ciała, lecz tęsknoty duszy. W swym dzienniku, 11 maja 1897 roku pisał: "Mam, mój dzienniku, sporo nowin dla Ciebie. Naprzód ta, że mieszkanko mam odświeżone. Jeden pokój jest teraz niebiem, bo malowany kolorem nieba, drugi rajem, bo malowany zielono. Brak tylko Ewy w tym raju! Ale, gdyby Ewa była, toby mnie z mego raju wypędziła. Zabrałbym ją ze sobą, ale raj by przepadł, a raczej byłby raj bez raju".

Gdzie indziej pisał:

"Przyznaję, że celibat jest wielce pożyteczny dla Kościoła i wielce wzniosły, ale Boże Kochany, co ja pocznę, kiedym się...zakochał! Gotuje się nowe wydanie Abelarda i Heloizy. Ach Boże, ratuj mnie! Ach Matko Najświętsza objaw mi się żywym niebiańskim ideałem dziewiczym i zastąp mi Sobą ten ideał ziemski, który mnie boli serdecznie, że jest mi niedostępny!



       Wróćmy jednak teraz do czasów pobytu ks. Charszewskiego w Szpetalu Górnym. Trzeba tutaj podkreślić, że pomimo tego, że rzeczywiście uwielbiał on przesiadywać godzinami nad literaturą i zajmować się tworzeniem licznych tekstów, to jednak nie oznacza to, że zaniedbywał swoich wiernych. W Szpetalu dał się poznać jako wielki społecznik oraz sprawny organizator życia parafii. Życie jego wiernych oraz lokalne sprawy były dla niego ważne. Często z resztą opisywał je na łamach gazet (m.in. w Gazecie Świątecznej). Był człowiekiem światłym, wykształconym, oczytanym ale również pracowitym, odważnym i dzielnym.


ks. Charszewski



Na parafii w Szpetalu zastała go I Wojna Światowa. Pod koniec jej trwania Niemcy ograbiali polskie kościoły z dzwonów, zabierając je na przetopienie i pozyskując w ten sposób cenny surowiec. Taki los spotkał też kościół szpetalski. Dzięki staraniom ks. Charszewskiego udało się zdobyć nowe dzwony.


Gazeta Świąteczna, 1925r.


W sierpniu 1920 roku na Ziemię Dobrzyńską zawitali bolszewicy. Ks. Charszewski, mimo bliskiego zagrożenia, niemal do ostatniej chwili pozostawał w swej parafii i odprawiał nabożeństwa. Dopiero w momencie, gdy strzały zaczęły rozlegać się naprawdę blisko Szpetala, pospiesznie ewakuował się za Wisłę i schronił w klasztorze franciszkańskim we Włocławku. Najlepiej będzie jednak jeśli opowie nam o tych wydarzeniach sam ksiądz Charszewski. Jest to możliwe, ponieważ spisał on swoje przeżycia z tego okresu i opublikował w serii artykułów "Kartka z dziejów najazdu bolszewickiego" w Kurierze Płockim. Poniżej zamieszczam fragmenty tej bardzo ciekawej relacji:











        W czasie najazdu bolszewików na Ziemię Dobrzyńską nie wszyscy księża opuszczali swoje parafie i chronili się w bezpiecznych miejscach. Na pozostanie zdecydował się chociażby ks. Bolesław Kocięcki - proboszcz parafii Chełmica Duża. Gdy moskale zajęli Chełmicę był on więziony, brutalnie przesłuchiwany i torturowany. 

       Ksiądz Charszewski nie chciał opuszczać swojej parafii i pozostawiać jej na pastwę bolszewików. Miał jednak pełną świadomość, że jeśli zostanie w Szpetalu, być może skończy się to dla niego śmiercią. Dlaczego? Miał on wśród swoich parafian wielu zadeklarowanych wrogów, którzy z przyjemnością zadenuncjowali by go bolszewikom, opowiadając im o jego poglądach na ich temat, patriotycznych kazaniach i nabożeństwach w intencji ojczyzny. 

       Ksiądz Charszewski był już takim typem człowieka, że zawsze zjednywał sobie wśród parafian dużą liczbę przyjaciół, ale często jeszcze większą ilość nieprzyjaciół. Był szczególnie nielubiany przez ludzi ze środowisk lewicowych oraz przez Żydów. Było to jednak w pełni uzasadnione - przejawiał po prostu wielką, jawną niechęć do nich. Nie był to również typ człowieka ugodowego, potrafiącego coś przemilczeć, powstrzymać się dla wspólnego dobra. Zawsze był bezkompromisowy, uwielbiał wdawać się w polemikę, musiał wszędzie interweniować, wszędzie zabierać głos. Był człowiekiem o konserwatywnych poglądach pod względem moralnym i religijnym i nie pałał sympatią do ludzi o bardziej liberalnym nastawieniu. Był szczerym, prawdziwym patriotą, jednak uważał, że Polska powinna być tylko dla Polaków. Do Żydów odczuwał wielką niechęć, a jego twórczość, jak i wygłaszane kazania często przepełnione były antysemityzmem.

Pomimo swego dosyć trudnego, mało ugodowego charakteru był jednak zawsze dobrym gospodarzem dla swojej parafii i parafian. W trakcie bycia proboszczem w Szpetalu Górnym poczynił tam wiele prac, przede wszystkim naprawiając szkody i zaniedbania po dwóch wojnach. Poniżej kilka przykładów działalności ks. Charszewskiego na parafii, na podstawie jego pisma do kurii płockiej z 1922r. :


1913 - Postawiono 3 nowe krzyże przydrożne w miejsce starych, odrestaurowano i odświeżono wszystkie inne w parafii. Wykonano całkowite ogrodzenie sadu (przedtem sad otwarty był od pola). 

1914 - Sprawiono komplet szat liturgicznych koloru zielonego. Ogrodzono pole od strony szosy, okopano rowem i obwałowano od strony traktu.

1915 - Naprawiono ogrodzenie kościelne murowane, sprawiono 4 ławki na cmentarzu kościelnym i nową furtkę z ogrodu na teren cmentarza. 

1916 - Sprawiono portret Papieża Benedykta XV, nowy krzyż na szczycie wielkiego ołtarza. Wykonano 3 nowe mostki przez rów na szosie.

1917 - Oprawiono 23 tomy akt parafialnych. Sprawiono nowy dach ceglany, w miejsce papowego na ganku plebanii, odnowiono ganek wewnątrz i zewnątrz zniszczony od zacieków. Zarekwirowano nam 2 dzwony, przy czym jeden jako historyczny udało się ocalić. Zarekwirowano frontowe piszczałki organowe. Ta strata dotychczas została powetowana - na dzwony zbiera się smelc z różnych kruszców (o ile nie miedź, to cyna lub do wymiany na mieź i cynę), którego zebrano dotąd około 200ff. Jest nadzieja, że w roku bieżącym 1922 będzie można już sprawić i zawiesić 2 nowe dzwony.

1918 - Sprawiono 4 flagi: dwie narodowe i dwie papieskie, dwa białe sztandarki, wysadzono drzewkami pobocze drogi (przedtem było bezdroże) na cmentarz grzebalny, przy czym od 1914 roku gromadzi się materiał brukarski, znoszony przez dzieci chodzace na nauki katechizmowe.

1919 - Sprawiono dla kościoła 12 ławek zwyczajnych, malowanych oraz 5 taboretów. Na cmentarzu kościelnym postawiono Krzyż Misyjny oraz Krzyż Wolności.

1920 - Naprawiono, w części zbudowano od nowa ogrodzenie cmentarza grzebalnego zniszczone zębem czasu lub rozkradzione na opał. Prawie całą tą robotę zniszczył najazd bolszewicki w kilka tygodni potem. W następstwie tego, cmentarz obwałowano z 2 stron, a pozostałym materiałem ogrodzono 2 strony. Wstawiono około 200 szyb, wybitych w czasie działań wojennych. Naprawiono poranione kulami karabinowymi i granatami mury kościelne. Sprawiono wieszeje oraz naprawiono i uzupełniono ściany i wrota stodoły, zagrabione przez bolszewików, załatano dziurę na dachu plebanii wybitą przez pocisk

1921- Wyremontowano jeden z dwóch pokoików, spalony na plebanii od wrzuconego tam granatu. Sprawiono pułap nad kościołem zapalony przez bolszewików. Naprawiono dach na kościele, postawiono brame i kraty żelazne uszkodzone w czasie walk.




Katechizacja odbywa się prawidłowo, z wyjątkiem dwudniowej dla młodzieży dorosłej. Próby wprowadzenia jej nie powiodły się z braku słuchaczy. W parafii istnieje 15 kół różańcowych.  Mało realne jest trzymanie kościoła w ciągu dnia otworem. Wynika to z tego, że jest tu plaga złodziejstwa, na która kościół szpetalski jest narażony stojąc przy ruchliwej drodze. Przed paru laty miał miejsce u nas przypadek kradzieży dwóch obrusów ołtarzowych, właśnie gdy kościół stał otworem.

Jak wszędzie na ogół, tak i tu wskutek wojny, poziom religijno-moralny obniżył się znacznie, mimo podwyższenia skali gościnności pasterskiej. Już zresztą w samych początkach mojego tu pasterzowania uderzył mnie wśród tutrjszej ludności szczególnie brak miłości bliźniego, ujawniający się nawet w stosunkach rodzinnych, nie mówiąc już o stosunkach sąsiedzkich, wśród stanowych, tym bardziej międzystanowych.


     Warto wspomnieć, że osobę księdza Charszewskiego z lat 20-tych dobrze zapamiętał będący wtedy dzieckiem Jerzy Pietrkiewicz. Postać szpetalskiego proboszcza pojawiła się z resztą m.in w powieści Pietrkiewicza "Sznur z węzłami" oraz w jego opowiadaniach i wierszach.



ks. Charszewski pośród nauczycielek i uczniów ze Szkoły Powszechnej w Szpetalu Górnym, 1927r.



11 kwietnia 1928r.

       W kolejnych latach ks. Charszewski często relacjonował wydarzenia z okolic swojej parafii na łamach różnych czasopism, m.in. "Gazety Świątecznej". Poniżej kilka przykładów artykułów:


Gazeta Świąteczna 1929r.


"Nasz Przyjaciel" 1930r.



Kościół w Szpetalu Górnym, lata 30-te




Gazeta Świąteczna 1930r.




 
Gazeta Świąteczna 1932r.


Kolejny artykuł jest ciekawy - księdzu Charszewskiemu podpadli tutaj Żydzi z zarządu spółki akcyjnej cukrowni Chełmica.


Gazeta Świąteczna 1932r.

Rok 1932 z pewnością nie był dla ks. Charszewskiego łaskawy. Najpierw pożar organistówki, potem utrata części Fabianek na rzecz parafii Chełmica, a następnie...kradzież!


Gazeta Świąteczna 1932r.

       W 1932r. ksiądz Charszewski z własnej woli przeniósł się do diecezji płockiej i został mianowany proboszczem w parafii św. Katarzyny w Dobrzyniu nad Drwęcą. Można powiedzieć, że był to dosyć niefortunny przydział, ponieważ w tamtym czasie ogromną część społeczeństwa Dobrzynia stanowili Żydzi. Nietrudno jest się więc domyślić, że ksiądz Charszewski ze swoimi antyżydowskimi kazaniami i publikacjami nie był tam zbytnio lubiany. Swoją działalnością zaczął zaburzać panującą do tej pory w mieście względną harmonię i zgodność między mieszkańcami. Antysemityzm księdza Charszewskiego zdecydowanie wyróżniał się na tle innych duchownych, czy świeckich osób publicznych. Żydzi budzili w nim obrzydzenie i byli źródłem wszelkich nieszczęść i zepsucia. Wszystkie swoje odczucia w tej sprawie jawnie wygłaszał i propagował. Co ciekawe, Kościół, mimo, że nie pochwalał takich zachowań, to równocześnie w żaden sposób księdza Charszewskiego za to nie krytykował i nie przywoływał do porządku.

"Orędownik" 1936 - przytoczony fragment artykułu ks. Charszewskiego zamieszczonego w "Słowie Pomorskim"


Były oczywiście również pozytywne aspekty jego probostwa w Dobrzyniu. W 1936 roku staraniem ks. Charszewskiego do kościoła sprawiono dwa dzwony z imionami Chrystusa Króla i Matki Boskiej Królowej Polski. W 1938 roku wydał cenną monografię "Dobrzyń nad Drwęcą : jego dzieje i stan obecny : z uwzględnieniem sąsiedniego Golubia". W 1939 roku natomiast dzięki jego staraniom na dobrzyńskim rynku wzniesiono figurę Matki Bożej, jako wotum za ocalenie mieszkańców miasta w 1914 roku. Warto wspomnieć, że ks. Charszewski posiada obecnie w Golubiu-Dobrzyniu ulicę noszącą jego imię.

Ks. Charszewski, 1930r.

     Gdy wybuchła wojna i nastała niemiecka okupacja, nasz bohater pozostał na miejscu nadal sprawując wszelkie powinności duszpasterskie. Wygłaszał on bardzo podniosłe, patriotyczne kazania oraz organizował procesje do figurki Matki Boskiej znajdującej się na rynku miasta. To wszytko bardzo nie podobało się Niemcom. 5 listopada 1939 roku ksiądz Charszewski został aresztowany. Był więziony w Dębowej Łące, następnie w Chełmnie, a potem, od 10 stycznia 1940r. w Stutthofie. 10 kwietnia 1940 roku został przewieziony do Sachsenhausen. Warunki życia w obozie okazały się jednak dla 70-letniego księdza zbyt ciężkie. Nie był on w stanie sprawnie wykonywać wszystkich komend i poleceń, za co od pierwszego dnia pobytu był dotkliwie bity. Zmarł po 3 dniach, 14 kwietnia na skutek ciężkiego pobicia.


Podsumowując, trzeba szczerze powiedzieć, że zagorzały antysemityzm ks. Charszewskiego rzuca bardzo przykry cień na jego postać. Swym zachowaniem niszczył relacje katolików z żyjącą obok nich ludnością żydowską, z kościelnej ambony zasiewał w sercach ludzkich pogardę i nienawiść do drugiego człowieka.

Niestety moi drodzy - świat nie jest czarno-biały, choć często bardzo byśmy tego chcieli. Ksiądz Charszewski, pomimo swoich wad, bez wątpienia był postacią wyjątkową, wybitną i ciekawą w historii naszej "Małej Ojczyzny". Pozostawił po sobie wiele bardzo cennych opisów z życia naszych okolic. Z pewnością jest to osobą, którą każdy miłośnik lokalnej historii znać powinien.


Na koniec małe zestawienie dzieł autorstwa ks. Ignacego Charszewskiego dostępnych w wersji cyfrowej:

  • Odrodzenie religijne w nauce, w literaturze i w życiu, 1899r. -   LINK
  •  Album Katolickich Uroczystości - szkice religijne, 1900r.  -  LINK
  •  Ślepi Wodzowie... , 1901r. -    LINK
  • W palącej sprawie młodzieży szkolnej w Królestwie : na tle stosunków szkolnych w gimnazjum polskim w Płocku, 1907r.  -  LINK
  • List ks. Charszewskiego do Bolesława Prusa, 1908r.     -  LINK
  • Wtóra podróż do Ciemnogrodu : z powodu zamachu na katechizm, 1909r.  -  LINK
  •  Moderniści, modernizanci, antymoderniści nasi i obcy, 1910r.  -  LINK
     
  •  Dyalogi filozoficzno-religijne, 1913r.    -  LINK  
  •  O absolutyzm idei Opatrzności w dziejach : cuda i katastrofy, 1928r. -  LINK
     
  • Słońce Szatana, 1932r. -  LINK
     
  • Królestwo Szatana, 1935r.  -   LINK
  • Dobrzyń nad Drwęcą : jego dzieje i stan obecny : z uwzględnieniem sąsiedniego Golubia, 1938r.  -  LINK 



    Okładka książki "Słońce Szatana" z 1932r.
     



Źródła:
Charszewski I., 1000 mil w przelocie przez Europę. Zdjęcia migawkowe, oprac., wstęp, przypisy K. Lewalski, Gdańsk 2011.



8 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawie i szczegółowo opisana postać księdza I. Charszewskiego. Dziękuję za przybliżenie jego życia. To chyba dzięki niemu wiemy co działo się w sierpniu 1920 roku w Szpetalu i Włocławku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, w dużym stopniu właśnie dzięki niemu - pozostawił sporo ciekawych wspomnień opisujących tamte wydarzenia. Udało mi się zebrać dosyć pokaźną ilość materiału dotyczącego roku 1920 w naszych okolicach, mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości będę się mógł nim podzielić w ramach nowego cyklu na blogu. Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Warto od czasu do czasu podać źródła swojej wiedzy. W przypadku Ks. Ignacego Charszewskiego były nimi po części wydane w 2011 r. wspomnienia- ks. I. Charszewski, 1000 mil w przelocie przez Europę. Zdjęcia migawkowe, oprac., wstęp, przypisy K. Lewalski, Gdańsk 2011, ss. 273.
    Niektóre fragmenty bloga prawie identyczne z partiami wstępu Krzysztofa Lewalskiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ma Pan/Pani całkowitą rację. Gdy będę miał trochę czasu postaram się uzupełnić tekst o podanie źródła.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Proszę nie nadużywać pojęcia antysemityzm. Semitami są też Arabowie. Dziś używa się go jak maczugi na każdego, kto w jakimkolwiek stopniu polemizuje, krytykuje i atakuje Żydów. Ks. Charszewski, jak wynika z załączonych fragmentów artykułów, rzeczywiscie ostro (w moim przekonanu daleko za ostro) atakował konkretnych, polskich Żydów. Ale działo się w określonym kontekście polski przedwojennej, a nie wiedzy a-posteriori o tym, co się później zdarzyło (Intelligenzaktion na Polakach, którego ks. Charszewski padł ofiarą, Holokaust Żydów przez Niemców, ale i czasy powojenne, gdzie w czasach stalinowskich, gdy we włądzach komunazistów dominowali Żydzi. Podsumowując - krytyka konkretnych Żydów (nawet całych grup) mogła być zasadna, stosowany język, słownictwo i wizerunek naganne, ale też i oskarżanie o antysemityzm jest naganne.

    OdpowiedzUsuń
  4. Co znaczą słową ,,antysemita", ,,antysemityzm"? Czy autor artykułu, który używa co najmniej jednego z nich, wie? Czy ktoś inny wie? Jeśli tak, proszę o oświecenie mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry,
      Oczywiście, już służę pomocą:
      Według Słownika Języka Polskiego:
      nienawiść, uprzedzenie i wrogość wobec narodu żydowskiego, związane z nietolerancją i rasizmem; judeosceptycyzm, judofobia, judeofobia, żydofobia

      Według Encyklopedii PWN:
      wynikająca z różnego rodzaju uprzedzeń postawa niechęci, wrogości wobec Żydów i osób pochodzenia żydowskiego; prześladowania i dyskryminacja Żydów jako grupy wyznaniowej, etnicznej lub rasowej oraz poglądy uzasadniające takie działania.

      Według Wielkiego Słownika Języka Polskiego:
      niechętne lub wrogie nastawienie do Żydów wynikające z uprzedzeń rasowych, kulturowych bądź społecznych

      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Ksiadz Pranajtis: "Chrzescijanin w talmudzie zydowskim" Dla zydow - narodu wybranego, wszyscy inni sa gojami - stworami na podobienstwo ludzi, ale z dusza pochodzaca od demonow, ktorych obowiazkiem jest sluzyc zydom. "modlitwa o nawrocenie perfidnych zydow - napisana przez jednego z papiezy)

    OdpowiedzUsuń